Prospekcje przybrzeżne w Dąbkach

fot. 1. Plaże wydają się takie nudne… A jednak kiedy spojrzeć na klif, można zobaczyć sporo ciekawostek: plejstoceńskie gliny, glebę kopalną czy pokrywę eoliczną, za którą prawie na pewno odpowiada człowiek. Oczywiście nikt piasku łopatką nie przesypywał, ale wystarczyło zniszczyć roślinność na wydmach i wtedy zaczynało się kurzyć…

Jak niegdyś mawiał nieodżałowany Ryszard Wołągiewicz, „archeologia jest jedna”. Doskonale widać to na przykładzie relacji naszej Katedry z Instytutem Archeologii i Etnologii PAN i wieloletniej już współpracy naukowej i dydaktycznej. Jednym z tego przykładów jest tradycyjny udział naszych studentek i studentów w badaniach prowadzonych przez prof. Jacka Kabacińskiego (IAiE PAN o/Poznań) w Dąbkach k/Koszalina. Tym razem zaproszenie obejmowało także ekipę nurków zawodowych oraz niżej podpisanego. Celem zaś była pewna bałtycka plaża…

Zespół stanowisk łowców i zbieraczy z epoki kamienia w rejonie koszalińskich Dąbek od brzegu morza dzieli dystans ok. 1,5 km. Torfy, w których występują relikty osadnictwa z tego okresu, zajmują jednak znacznie większe przestrzenie – niekiedy występując i tam, gdzie na pierwszy rzut oka trudno byłoby się ich spodziewać. Jednym z takich miejsc jest nadmorska plaża, a także strefa przybrzeżna do głębokości co najmniej 2 m. Nasz wrześniowy wypad nad morze miał zatem silne uzasadnienie merytoryczne 😉

Kiedy pomyśleć o zmianach krajobrazu na brzegu morza, bardzo szybko przypomina się kościółek w Trzęsaczu. Przemawiająca do wyobraźni demonstracja niszczącej potęgi żywiołu, rozgrywająca się dosłownie na naszych oczach, nie jest jednak przykładem najbardziej spektakularnym, jeśli chodzi o skalę i charakter zmian. Istnieją szacunki mówiące o tym, że od średniowiecza brzeg morski w Trzęsaczu przesunął się ok. 3 km, tymczasem wcześniejsza historia Bałtyku zna przesunięcia – wynikające z tzw. transgresji morskich – liczące po kilkadziesiąt kilometrów. Finalna faza ostatniej z nich – transgresji litorynowej – doprowadziła do zalania rozległych obszarów, które były eksploatowane i zamieszkałe przez człowieka. Co więcej, swoje trzy grosze (a raczej ziarenka piasku) do kształtowania krajobrazu dołożył wówczas wiatr, który przemieszczając wydmy doprowadził do uformowania się wąskiej mierzei. Mniej więcej w ten sposób powstało to, co możemy zobaczyć dziś: jezioro przybrzeżne, wał wydmowy na mierzei i piaszczystą plażę. Wydaje się, że to standard atrakcyjny raczej dla turystów i amatorów sportów wodnych. Jeśli jednak dodać do tego poziomy gleb kopalnych na klifach, zatopione torfy, pozostałości lasu na morskiej płyciźnie oraz słodką wodę na spągu szybkiego sondażu na plaży, to wychodzi z tego fascynujące wyzwanie badawcze. Dlaczego dla archeologa? Archiwalne doniesienia o artefaktach z epoki kamienia, które sztormy wyrzucają co jakiś czas na plażę jednoznacznie wskazują, że wejście (i zejście) do wody jest po prostu nieuchronne. Tam musi być jakaś cywilizacja. Albo przynajmniej jej pozostałości…

Mamy nadzieję, że efekty tegorocznego wypadu nad morze przyczynią się do ich odkrycia 😉

(tekst: P. Krajewski)